Kamil Durczok ma poważne problemy nie tylko prawne, ale i wizerunkowe, student Robert, któremu miał wypłacić pieniądze za pracę w portalu Silesion nie żyje. Serwis Fakt donosi, że mężczyzna zmarł nie otrzymawszy nigdy zapłaty za pracę u dziennikarza. Miał wielokrotnie prosić Durczoka o pomoc.
W Fakcie opisano historię studenta chorego na poważny chłoniaka. Mężczyzna miał wykonywać pracę na rzecz portalu Silesion.pl przez około 3 miesiące. Według zarówno jego zeznań jak i tego co mówią jego rodzice, nigdy pieniędzy nie otrzymał. Robert zmarł w czerwcu 2020 roku.
„Pracowałem dla Ciebie przez trzy miesiące i nie zapłaciłeś mi za nie. Jest teraz świetna okazja, byś tę zaległość nadrobił, bowiem jestem właśnie po rozmowie z moim hematologiem i po trepanobiopsji wiemy już na 100%, że mam chłoniaka. Każde pieniądze mi się przydadzą, a zwłaszcza te, na które sobie zapracowałem” – napisał student Robert do Kamila Durczoka w jednej z ostatnich wiadomości.
Kamil Durczok nie zapłacił za pracę?
Przypomnimy, że Kamil Durczok po odejściu z TVN założył portal Silesion. Serwis niedługo potem padł. Według tego co podaje Fakt, student był jedną z zatrudnionych osób. Matka Roberta wspomina, że jej syn nie mógł się doprosić o wypłatę.
Czytaj też: Skandal w Szwecji: Martwe płody i ciała noworodków przewożone z chlebem i owocami
– Mój syn nie mógł się doprosić o swoje ciężko zarobione pieniądze. Robert pracował w Silesion.pl przez trzy miesiące i otrzymał jedynie 400 zł wynagrodzenia. To były pieniądze za listopad – twierdzi matka chłopaka.
— Kamila Durczoka coraz częściej nie było w firmie, ludzie zaczynali się zwalniać, bo – podobnie jak mój syn – nie dostawali wynagrodzeń. W sprawie pieniędzy pracownicy z kadr odsyłali jeden do drugiego, a Kamila nie było. Ostatecznie, 22 lutego 2019 r. mój syn zrezygnował z pracy. Został bardzo skrzywdzony – zaznaczyła.
– Robert wielokrotnie domagał się od Kamila Durczoka zwrotu zaległego wynagrodzenia, jednak wszelkie próby kontaktu z nim pozostawały bez odzewu. Syn wielokrotnie dzwonił do niego i pisał wiadomości, lecz Durczok był nieuchwytny – powiedziała kobieta dla serwisu Fakt.pl
Mężczyzna, któremu Kamil Durczok rzekomo zalega z wypłatą miał zwrócić się do sądu i tam walczyć o swoje prawa, jednakże zrezygnował gdyż wkrótce zdiagnozowano u niego raka. Serwis Fakt, w tej sprawie napisał do pełnomocnika Kamila Durczoka, mecenasa Łukasza Isenko. Oto odpowiedź jaką otrzymano:
Durczok kłamie? „To wierutne oszustwo”
„Osobiście przeszedłem długą i ciężką chorobę nowotworową. Przez wiele miesięcy zmagałem się z wyjątkowo złośliwą odmianą raka. Przypisywanie mi złych intencji bądź braku współczucia uważam za wyraz żalu, całkowicie zrozumiałego wobec tragedii, jaka dotknęła rodziców Zmarłego. Jednocześnie zapewniam, że w tak trudnej, bankrutującej sytuacji firmy, nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Wielokrotnie oferowałem choremu pomoc w indywidualnym leczeniu, ale p. Bryniak konsekwentnie odmawiał takiej pomocy, domagając się wyłącznie pieniędzy. Rodzinie i bliskim składam wyrazy współczucia, mając świadomość, że w tej sytuacji, blisko 2 lata temu, zrobiłem co w mojej mocy. RIP. “.
Na tą treść matka zmarłego mężczyzny stwierdziła, że nigdy nie było absolutnie żadnej pomocy a tym bardziej propozycji pomocy choremu synowi ze strony Kamila Durczoka bądź jego pełnomocników.
— Jest to wierutne kłamstwo. Nigdy nie było ze strony Kamila Durczoka żadnej propozycji pomocy w leczeniu mojego syna, a co więcej, żadnego kontaktu z jego strony, po tym, jak syn odszedł z firmy. Robert, pracując w Silesion.pl był jeszcze zdrowy, więc nie mógł rozmawiać z Kamilem Durczokiem o chorobie. Diagnozę usłyszał 3 lipca 2019 r. i dopiero wtedy, a dokładnie dwa dni później, napisał do niego SMS-a z informacją, że ma chłoniaka. Żadnego odzewu się jednak nie doczekał
— twierdzi matka nieżyjącego już studenta Roberta.
„Mama Pana Roberta jest pogrążona w rozpaczy. Byłoby nikczemnością z mojej strony odnoszenie się do słów mamy, która straciła syna. Nie była świadkiem tych rozmów, wypada mi tylko milczeć i nic więcej nie komentować. O moim postępowaniu niech świadczą setki, którym pomogłem” – odpowiedział na te sowa Kamil Durczok.
„Mój syn został skrzywdzony”
– Teraz widzę, że jest to człowiek bez żadnego honoru, który nawet w takiej sytuacji nie potrafi przyznać się do winy i po ludzku przeprosić, tylko wykorzystuje fakt, że mój zmarły syn nie może się już obronić – mówi zażenowana i zrezygnowana matka Roberta.
— Chcę podkreślić, że podzieliłam się historią mojego syna nie po to, żeby domagać się zwrotu tych marnych kilkuset złotych, lecz po to, żeby pokazać, że mój syn został skrzywdzony przez człowieka, który w tak dramatycznej sytuacji powinien go rozumieć lepiej, niż inni, a nie okazał mu żadnej empatii. Kłamliwy komentarz pana Durczoka upewnia mnie w przekonaniu, że postąpiłam słusznie – stwierdziła pogrążając jeszcze bardziej dziennikarza Kamila Durczoka.
Zobacz również:
Manuela Gretkowska ostro o Polakach i działaczach pro-life. Tak mocnego wywiadu jeszcze nie było
Bielan przerwał milczenie i ujawnił prawdziwe przyczyny „wojny” z Gowinem
Agnieszka Chylińska padła ofiarą przestępców. Sprawa na policji