Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli całą opinię publiczną obiegną ujawnione, tajne informacje o jego przeszłości, będzie to koniec jego politycznej kariery. Zarówno on, jak jego koledzy z wczesnej PO, są w poważnych tarapatach.
A są w nich ponieważ prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński jest niezwykle zdeterminowany, by prominentnych polityków PO pozamykać w więzieniach. Lepsze okazji nie będzie, sprawa jest bardzo poważna, bo okazuje się, że na fotel premiera Tusk miał kroczyć przestępczą ścieżką.
Człowiek, który dziś twierdzi, że stoi na straży prawa i niezawisłości sądów, miał być powiązany z komunistycznymi służbami specjalnymi i… mafią. Dziś są ludzie, którzy mówią o tym wprost, nie bojąc się pozwów. Jak twierdzą, mówią prawdę, zatem nie mają się czego obawiać.
Nieżyjący już Wiktor Kubiak to menadżer kilku polskich piosenkarek, a także postać powiązana z komunistycznymi służbami specjalnymi i jeden z inspiratorów powstania KLD, pierwszej partii Tuska. Partia ta zapoczątkowała niewyobrażalną grabież majątku narodowego i korupcję na nieznaną wcześniej skalę. Po latach nikt nie ma już wątpliwości, że Kubiak był jednym z głównych reprezentantów interesów postkomunistów w III RP. Przy tym był jednym z najbliższych ziomków Donalda Tuska
“Znani politycy wspierali „Pruszków”! Tusk, Rabiej, Piskorski, Lewandowski, Bielecki!”
– Donald Tusk, Janusz Lewandowski, Jan Krzysztof Bielecki, Paweł Piskorski, cała późniejsza polityczna elita. Był to w 1989, a już w styczniu 1991 prezydent Wałęsa powołał rząd Bieleckiego. Bez pieniędzy Kubiaka i „pułkowników” nie byłoby ani tego rządu, ani spektakularnych karier większości z tych polityków. Zrobili na tym wiele świetnych interesów – opowiada Wojciechowi Sumlińskiemu “Masa”, najsłynniejszy świadek koronny w Polsce.
O pracownikach wywiadu wojskowego, gangsterach oraz ich interesach z rządzącymi Polską:
Kubiak nie krył się ze znajomością z Żemkiem. Widywałem go z Wiktorem dziesiątki razy, w biurze, na lunchach w Marriotcie. Żemek też chodził w wojskowym wywiadzie i to też nie było dla nas tajemnicą. Razem ukręcali duże pieniądze, przy których to, co nam wpadało z haraczy, „tirów”, prostytutek, czy narkotyków, to drobne. W tamtym czasie imponowało nam, że trzymamy z takimi ludźmi. Było poczucie przynależności do kasty rządzącej, najwyższe kręgi. Mieli haki na wszystkich i trzęśli tym całym bagnem. „Starzy” pracowali pod ich dyktando, a oni wyświadczali przysługi. – Przysługi? – Tak, przysługi. Na przykład, gdy trzeba było uzyskać wielomilionową dotację, wyprać pieniądze, zrobić w mediach trochę propagandy, coś lub kogoś wykreować albo napiętnować, wyciągnąć z aresztu, załatwić świadectwo lekarskie, immunitet albo korzystny wyrok. Robili takie rzeczy setki razy i byli w tym naprawdę świetni.
* O kontrolerze NIK, Falzmannie, który badając aferę FOZZ „umarł” w niejasnych okolicznościach: Kubiak z Paradowskim śmiali się później, że wszyscy kupili „zawał” Falzmanna i że w sumie nawet „zgrabnie to wyszło”. Skompromitować, oskarżyć, postawić przed sądem, zamknąć w więzieniu, w którym może potem się powiesi – tak to działało. Zniszczyć reputację, odebrać wiarygodność, a dopiero na końcu życie pozorując samobójstwo – wszystko w takiej kolejności, to rozumiem. Ale „zawał serca”?
Dziś wiemy już, że Donald Tusk miał wiedzę na temat mnóstwa politycznych morderstw i działaniach “seryjnego samobójcy” od początku lat 90. aż do dziś. Nigdy jednak nie podzielił się tą wiedzą z organami ścigania, ani rzecz jasna ze społeczeństwem. Były premier doskonale wkomponował się w nową rzeczywistość i “po trupach” wspinał się na najwyższe szczeble władzy. Ponadto, dzięki kontaktom z niemieckim wywiadem w latach 80., zyskał sympatię Angeli Merkel, która wyciągnęła go z Polski, gdy wybuchła afera podsłuchowa.