Skandal na uczelni w Polsce, jeden z wykładowców nie wyłączył mikrofonu i wszyscy studenci mogli usłyszeć, że jednym z największych problemów kadry akademickiej jest „za wysoka zdawalność egzaminów”, i że „coś z tym trzeba zrobić”.
W rozmowie, która wywołała aferę wśród studentów uczestniczył profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i dwóch wykładowców Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Rozmawiali oni na temat zdawalności egzaminów przez studentów. Nie wiedzieli jednak, że jeden z nich po zakończonych wykładach zapomniał wyłączyć mikrofonów. Wszyscy studenci usłyszeli każdy szczegół wstrząsającej rozmowy. Wiele osób nagrywało.
Zobacz też: Karla Homolka i Paul Bernardo. Bezwzględni seryjni mordercy
Skandal na uczelni wybuchł po jednym z wykładów z anatomii. Początkowo studenci byli świadkami rozmowy o tym, co przysparza najwięcej problemów w dobie pandemii koronawirusa. Za chwilę oniemieli, bowiem okazało się że jednym z nich jest „za wysoka zdawalność” egzaminów i „coś z tym trzeba zrobić”. Zdecydowanie dla wykładowców problemem są egzaminy odbywające się online. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że te w formie stacjonarnej pozwalają na większy odsiew.
Skandal na uczelni w Polsce
Na nagraniu słychać jak profesor Janusz Moryś z Gdańska, kierownik wydziału anatomii UMK w Bydgoszczy Michał Szpinda i dziekan wydziału lekarskiego UMK Zbigniew Włodarczyk dzielą się sposobami na obniżenie zdawalności.
„Rozmawialiśmy już o tym, że zdawalność jest zdecydowanie za wysoka w formie zdalnej. Coś musimy z tym zrobić” – powiedział jeden z nich.
„Wybrałem najlepszych studentów i robię dla nich specjalny test, też stacjonarny. Taki, że po cztery punkty mi piszą. Najlepsi” – mówi kolejny wykładowca.
„U nas jest ciśnienie, żeby zrobić egzaminy końcowe stacjonarne. Ale nie wiem, czy jest to w porządku do studentów. Jeżeli mieli zajęcia i zaliczenia zdalne, to jak ich weźmiemy na egzamin na żywo, to trafię potem do rektora na dywanik, bo może 40 proc. zda” – dodaje naukowiec.
Czytaj też: Kto stoi za atakami na Daniela Obajtka? Portal wPolityce ujawnia
Dalej profesor Moryś chwali się „koszeniem studentów w 45 sekund”. W rozmowie zostaje wspomniany również niejaki fundusz Morysia, który polega na opłaceniu kiedyś 8, obecnie 11 tysięcy złotych na rzecz uczelni przez studentów, którzy nie poradzili sobie z anatomią i powtarzają rok.
„Fundusz Morysia” jak kopalnia złota
„Anatomię powtarza z reguły… to jest tak zwany 'fundusz Morysia’ na uczelni, bo kosztuje to 8 tys. zł. (…) Pieniądze dostaje uczelnia. Co więcej, są zmiany w regulaminie uczelni, bo to jedyna z uczelni, w której wydział lekarski ma procedurę 17 lat. Pierwszy egzamin zgodnie z regulaminem można powtarzać raz, a każdy następny można powtarzać dwa lata” – chwali się prof. Moryś.
„Fundusz Morysia” ostatnimi czasy wynosi już nie 8, a 11 tysięcy złotych. Dlaczego?
– Każdy przedmiot jest punktowany. Anatomia na pierwszym roku warta jest 20 punktów ECTS. Każdy punkt, w przypadku powtarzania przedmiotu, w Gdańsku „kosztuje” 530 zł. Łatwo policzyć, że powtarzanie roku z anatomii wiąże się w wydatkiem 10 600 zł – mówi dla serwisu Interia Aleksandra, jedna ze studentek GUMed-u.
– Przyjmuje się, że co roku anatomię powtarza około 20 osób – dodaje studentka z Gdańska. Prosty rachunek wskazuje, że to ponad 200 tysięcy złotych dla uczelni,.
Dalej profesor Moryś mówi: „Ja idę online, ale już mam [niezrozumiały fragment] osób niedopuszczonych. Nie mają szans. Ale ja ich koszę praktycznie. Sposobem online. To krótki czas, 45 sekund (…)”.
„Za dużo wymagamy, (…) ale muszą umieć”
„U nas anatomię w pierwszym terminie oblewa może 40-50 proc. Ale to pierwszy termin” – stwierdził jeden z rozmówców. „U nas około 20 nie zdaje w ogóle” – dodał drugi. Trzeci zauważył, że „u nas mniej, może 10. My za dużo wymagamy. Tutaj też mi pan dziekan mówił, że studenci mówią, że za dużo. Ale muszą umieć, żeby im coś zostało” – twierdzą zgodnie bydgoscy wykładowcy.
Cała rozmowa została nagrana przez studentów i wysłana jeszcze tego samego dnia do kolegów z Gdańska. Już wystosowano pismo do prorektora ds. studenckich o ustosunkowanie się do bulwersujących zdań jakie padają podczas nagrania.
Zobacz też: Marcin Wrona w żałobie, jego ojciec nie żyje
– Liczymy na spotkanie w gronie zainteresowanych, czyli studentów pierwszego roku, prof. Morysia i prorektora ds. studenckich. Zachowanie tych wykładowców jest bulwersujące, a takie procedury są haniebne i chcemy wiedzieć, czy są one stosowane w praktyce – powiedział Interii Tomek, student wydziału lekarskiego.
Interia zapytała o sprawę zarówno w CM UMK w Bydgoszczy, jak i GUMed w Gdańsku. Rzecznik prasowa GUMed poinformowała, że podjęto już odpowiednie działania w sprawie. Przekazano również szereg pytań jakie serwis Interia miał do profesora Morysia. Do tej pory jednak nie ma żadnej odpowiedzi, a sam wykładowca nie chce rozmawiać bezpośrednio z dziennikarzami z uwagi na skandal jaki wybuchł po tym nagraniu na uczelni.
Polecamy również:
„Wziąłem rosyjską szczepionkę przeciw COVID-19”. Polski film hitem w sieci
Magdalena Ogórek pokazała zdjęcia z młodości. Zjawiskowa
Rafał Trzaskowski powiedział co sądzi o aborcji. Bez zaskoczenia