15-letnia dziewczyna została porwana przez uzbrojonych w karabiny, włócznie i maczety oprychów, którzy włamali się do jej domu. Zaledwie kilka dni później jej okaleczone (pozbawione rąk i nóg) szczątki zostały odnalezione przez policję. Wszystko to działo się w Bużumburze, stolicy Burundi.
Młoda Afrykanka miała pecha – urodziła się albinosem, co w większości państw Czarnego Kontynentu oznacza stygmat często prowadzący do śmierci. Porywacze odcięli jej wszystkie kończyny, gdyż wiara w to, że można je wykorzystać do praktyk magicznych jest na Czarnym Lądzie powszechna.
Genetyczna wada, która powoduje brak melaniny w skórze, włosach i tęczówce oka, sprawia że odmienności albinosów nie sposób nie dostrzec. Z oczywistych względów jej brak szczególnie łatwo zauważyć można w Afryce. Od lat prowadzi to do mnóstwa tragedii. W przeszłości noworodki obarczone bielactwem uznawano za zwiastun nieszczęścia i najczęściej zabijano je zaraz po narodzeniu.
Wierzono w to, że “białe” dzieci są owocem interwencji ducha lub demona w ciało kobiety. Choć dzięki pracy misjonarzy udało się te przesądy częściowo wyplenić, to wciąż na albinosów w Afryce patrzy się podejrzliwie.
Po tym, jak informacje o morderstwach dokonywanych na albinosach zostały upublicznione przez BBC i inne media, Parlament Europejski 4 września 2008 roku przyjął rezolucję stanowczo potępiającą ich prześladowanie w Tanzanii. W tym sąsiadującym z Burundi krajem żyje aż 150 000 albinosów, najwięcej w całej Afryce.
Według Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża, od roku 2007, gdy nasiliły się ataki na nich, co najmniej 10 000 albinosów z Tanzanii, Burundi i Kenii zmieniło miejsce pobytu lub się ukryło.
Od tamtego czasu zginęło mnóstwo osób dotkniętych bielactwem – powiedziała agencji Associated Press Vicky Ntetema, z grupy obrońców praw człowieka Under The Same Sun (Pod Tym Samym Słońcem). Choć do podobnych zdarzeń dochodzi niestety bardzo często, to szczegóły przedostają się do mediów sporadycznie. Ostatnią głośną historią tego typu było zabójstwo 5-letniego chłopca i jego matki, którego dokonało 10 napastników uzbrojonych w strzelby i granaty w 2010 roku.
Wówczas miało to miejsce w miejscowości oddalonej o 200 km na wschód od stolicy Burundi. Obojgu poobcinano kończyny, kobiecie – piersi, a chłopcu wyłupiono także oczy. Zabito też ojca kobiety, który próbował bronić córki i wnuka. Nie był albinosem.
Organizacja Czerwonego Krzyża informowała wówczas, że istnieje rynek części ciała albinosów, głównie w Tanzanii, na którym cały zestaw części ciała (kończyny, uszy, genitalia, nos, język) jest sprzedawany za 75000 dolarów. Aktywiści przyznawali, że “ludzie bardziej wierzą w szamanów niż Boga, bo Boga nie widzą”.