Obiegowe pieniądze z czasów PRL uzyskują coraz większe kwoty na numizmatycznych aukcjach, monety zdrożały nawet kilkukrotnie w ostatnich latach. Jeżeli macie jakiś stary klaser z monetami po wujku, może warto sprawdzić, czy nie kryje się tam ukryty skarb?
Na strychu, czy w kredensie kurzą się stare klasery z monetami po wujku, czy dziadku? Może warto sprawdzić, czy nie kryje się wśród nich perełka warta nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nawet pieniądze z okresu PRL-u mogą okazać się coś warte. Zazwyczaj potrzebna jest wycena specjalisty, jednak jest kilka aspektów, na które można zwrócić uwagę. Wyjaśnia to ekspert w tej dziedzinie Michał Niemczyk.
„Takich przykładów jest sporo, w katalogu październikowej aukcji będziemy mieli chociażby 10-groszówkę z 1973 r. bez znaku mennicy, której wartość szacujemy w przedziale 15-20 tys. zł. Mowa o najrzadszej monecie obiegowej PRL, która poprzez ten całkowicie niepozorny detal konsekwentnie drożeje w kolekcjonerskim obiegu. Pięć lat temu kosztowała około 7-8 tys. zł, obecnie egzemplarze zachowane w idealnym stanie osiągają cenę kilkunastu tysięcy złotych. Z jednej strony można powiedzieć, że to zarobek jedynie rzędu kilku tysięcy złotych, z drugiej – trudno wskazać na rynku lokatę, która w horyzoncie pięcioletnim niemal podwoi nasz wkład.”
– zaznaczył warszawski antykwariusz Michał Niemczyk.
Obiegowe pieniądze z czasów PRL uzyskują coraz większe kwoty na aukcjach, monety zdrożały nawet kilkukrotnie
Mimo iż astronomiczne kwoty uzyskuje się raczej za stare monety. Jeszcze z czasów ostatnich Polskich władców. To nawet pieniądze z okresu PRL-u mogą przynieść niemały zarobek. Jednym z trendów jest zbieranie monet z błędami produkcyjnymi, które nazywane są „destruktami”.
„Gdybym miał wskazać obszar ożywienia na rynku, z pewnością byłby związany z błędami w mennicach. Ostatnio sprzedaliśmy na przykład destrukt z okresu PRL za 1800 zł wyłącznie dlatego, że prasa uderzyła w krążek inaczej, nadając mu nietypową, wydłużoną formę. Pięć lat temu kupilibyśmy taką monetę mniej więcej za 100 zł, ale poszerzająca się grupa kolekcjonerów tych menniczych błędów doprowadziła do znacznego skoku wartości.”
– wyjaśnia Pan Michał.
Czytaj też: Mosberg i Daniels reagują na utwór Quebonafide: „To nadużycie”
Niemczyk twierdzi, że próbne emisje niklowych monet z czasów PRL cieszą się obecnie dużą popularnością, która może przewyższać nawet monety obiegowe. Chociaż dla numizmatyków okres PRL to zazwyczaj tylko początek przygody z kolekcjonowaniem monet.
„Grono inwestujących w obiegowe pieniądze PRL jest mocno ograniczone. Natomiast tych poszukujących niklowych prób z tego okresu nie umiałbym nawet policzyć. Siedem czy osiem lat temu komplet monet próbnych wyceniany był w przedziale 140 tys. zł, obecnie kupowany jest za średnio 250 tys. zł. Niektóre z monet, jak przykładowa z rysiem, w 2010 r. warta była jeszcze 700 zł, a obecnie płacimy za nią ponad pięć razy więcej.”
– dodaje ekspert
Źródło: Wirtualna Polska
Polecamy także:
Wiśniewski i Mandaryna znowu razem. O ich rozwodzie głośno jest do dziś
Wzruszające słowa wdowy po Królikowskim. Pierwsze święta bez męża