Bunt przedsiębiorców w sprawie obostrzeń przybiera na sile, coraz więcej firm w kraju jest otwieranych nie zważając na wprowadzony 18 grudnia lockdown. Mowa tu głównie i hotelach, restauracjach, lodowiskach, czy stokach narciarskich.
W Szczecinie otwarto już dwa prywatne lodowiska. Oba działają pod pretekstem prowadzenia kursów łyżwiarstwa. Wszyscy uczestnicy są zobligowani do zakładania maseczek ochronnych, dystansu społecznego, a także dezynfekcji sprzętu łyżwiarskiego. Natomiast Cieszynie policja interweniowała w restauracji „U Trzech Braci”, która została otwarta dla klientów chcących zjeść na miejscu.
„Nie jesteśmy już jedyni. Nie spotkałem się z takim odzewem klientów. Mamy zapełnione rezerwacje do końca tygodnia. Nigdy nie mieliśmy tylu klientów.”
– mówi prowadzący restaurację Tomasz Kwiek.
Bunt przedsiębiorców w sprawie obostrzeń: Właściciele firm przestają zwracać uwagę na lockdown
Następni już chcą naśladować restauratorów z Cieszyna. W Olsztynie kilkanaście lokali planuje otwarcie w tym samym czasie. A jeden z Klubów zapowiedział już „Wielki Come Back” 15 stycznia i poinformował o tym policję i sanepid. Wszystkie te przypadki to wyraźny sprzeciw przedsiębiorców przeciw wprowadzonym przez rząd obostrzeniom związanym z walką z epidemią koronawirusa COVID-19.
„To nie są pojedyncze przypadki, ale setki doniesień o otwarciu biznesów. Odnosimy sukcesy. Nie słyszałem, aby jakiś otwarty lokal został skutecznie zamknięty przez policję czy sanepid. Jeśli otwartych biznesów będą tysiące, rząd będzie musiał się poddać. Nie ma takiej armii ludzi w policji i sanepidzie, która pozwoli na nękanie kontrolami kilkudziesięciu tysięcy przedsiębiorców.”
– stwierdził Paweł Tanajno, lider organizacji Strajk Przedsiębiorców.
Czytaj też: Wyciekły szokujące taśmy PiS: „Nie prowokuj, bo, k***a, człowieku, zniszczą cię”
Najpoważniejszy ruch w tym kierunku obserwujemy jednak na Podhalu, gdzie bunt zapowiedziało najwięcej przedsiębiorców. W poniedziałek pod Wielką Krokwią odbył się protest przedsiębiorców z regionu, jego organizatorem była inicjatywa „Góralskie Veto”. Na ten temat wypowiedział się inicjator akcji Sebastian Pitoń. Podkreślił, że zaangażowani w ruch przedsiębiorcy mają zamiar otworzyć swoje biznesy mimo obowiązujących zakazów.
„W ludziach jest potrzeba normalnego życia i funkcjonowania. Dzwonią do nas, chcą przyjechać w góry i przyjadą, jak damy im taką możliwość. To ostatnia szansa, żeby uciec przed bankructwem.”
Pitoń: „Uważamy rząd za buntowników”
Dodał także, że zapowiadana rządowa pomoc dla gmin górskich jest zwyczajną próbą przekupstwa ludzi ich własnymi pieniędzmi.
„Rząd chce nas przekupywać naszymi własnymi pieniędzmi, bo to my będziemy musieli oddać te pieniądze, my poniesiemy koszty inflacji. Liczę na to, że przyłączy się do nas cała Polska. „
„Uważamy rząd za buntowników. Chcemy zupełnie normalnie żyć. Chcemy, żeby prawo obowiązywało i czujemy się strażnikami porządku prawnego. Nie mamy żadnych oczekiwań. Wracamy do normalnego życia i jeszcze być może coś się wydarzy, ale to kwestia tego, kto się do nas przyłączy. Nie boimy się sanepidu i policji, bo to ludzie, którzy żyją wśród nas i wszyscy jedziemy na jednym wózku. Już chodzą kontrole i proszę mi wierzyć – nie jest źle. Policjanci i urzędnicy z sanepidu zachowują się w sposób racjonalny i nienadgorliwy.”
– zakończył swoją wypowiedź Pitoń.
Wygląda na to, że bunt przedsiębiorców przybiera na sile w całym kraju. Jaka będzie reakcja rządu premiera Mateusza Morawieckiego?
Źródło: WP, Onet
Zobacz również:
Nergal właśnie pogrążył Piasecznego? To nie koniec „urodzinowej afery”
Górale mówią dość: „Otwieramy biznesy”. Dojdzie do rewolucji?
Kaczyński mieszka w skandalicznych warunkach, wszędzie bałagan. Wszystko ujawnili