Prezenter konserwatywnej stacji Newsmax, Bob Sellers, opuścił studio po tym jak jego gość upierał się, że wybory prezydenckie w USA zostały sfałszowane. Prowadzący zaznaczył, że nie będzie propagował rozpowiadania teorii spiskowych.
W programie publicystycznym konserwatywnej stacji telewizyjnej Newsmax doszło do niespotykanych scen. W programie Boba Sellersa gościem był zatwardziały konserwatysta, a także producent poduszek, Mike Lindell. Biznesmen został zaproszony na antenę z powodu zawieszenia jego profilu na Twitterze. Prowadzący zapytał go o powody blokady konta.
„Zabrali mi konto z powodu fałszerstw wyborczych przy pomocy maszyn Dominion, mam 100-procentowe dowody”
– stwierdził Lindell.
Prezenter opuścił studio, gdy gość upierał się, że wybory prezydenckie w USA zostały sfałszowane
Sellers odparł na to, że nie ma żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić tezę o fałszerstwie wyborów prezydenckich. Dziennikarz podkreślił także, że Newsmax uznaje wyniki wyborów za legalne i ostateczne. Do takich samych wniosków doszły również amerykańskie sądy. Warto zaznaczyć jednak, że wcześniej stacja propagowała teorie spiskowe na ten temat.
Czytaj też: Jarosław Kuźniar w obrzydliwy sposób nazwał chore dzieci. Nie ma zamiaru przepraszać
„Nie chcemy uwiarygadniać twoich stwierdzeń, Mike”
– powiedział Sellers.
Jednak Mike Lindell uparcie stał przy swoim stanowisku i dalej twierdzi, że wybory zostały sfałszowane za pomocą maszyn Dominion. Dodał także, że ma na to niezbite dowody.
„Mam pytanie do producentów: możemy się stąd wynieść?”
– wypalił nagle Sellers i wyszedł ze studia.
Firma Dominion pozwała m.in. prezydenckiego prawnika Rudy’ego Giulianiego za zniesławienie i domaga się ponad miliarda dolarów odszkodowania.
Źródło: Interia
Zobacz również:
Pogrzeb Ryszarda Kotysa, bez mszy i księdza. Garstka osób
Poruszające wyznanie Anthony’ego Hopkinsa: „Nie mogłem przestać”